Może pijak, ale nadal Pan
Pijany to nigdy nie ma racji, jak Cię mundurowi zatrzymają to nawet jak będziesz po jednym piwku, a im się nie spodobasz to jak nic trafisz na dechy – usłyszałem wczoraj przez przypadek rozmowę dwóch Panów na ulicy. Faktycznie nasz naród trunkowy, za kołnierz nie wylewa to i pewnie nie raz trzeba zbierać z ulic tych, co to nie dotarli do własnych domów z powodu zbyt dużego spożycia. Ale skąd takie uogólnienie i wmawianie wszystkim nawet tym pijącym sporadycznie, że są osobami posiadającymi poważny problem z alkoholem. Prawie zawsze, nawet jak ktoś jest w stanie wskazującym jest spokojny i nieawanturujący się to i tak nie ma szans w przypadkowych kontaktach z władzą, bo zawsze jak nawet jest ofiarą a nie napastnikiem to koronnym argumentem przeciw niemu jest to, że osobnik był pijany.
Wracasz do domu, z przyjęcia u cioci gdzie wypiłeś lampkę wina. Masz to nieszczęście, że Cię napadnięto. To i tak właściwie jest w tym zdarzeniu trochę twojej winy boś przecież pił alkohol. Choć tak naprawdę to jeden kieliszeczek słabiutkiego winka pływa w twoich trzewiach – to jesteś winny, a już na pewno nie wiarygodny – boś pijany. Chyba trzeba rozciągnąć znane hasło: piłeś nie jedź na nowe: wypiłeś nie ruszaj się z miejsca wypicia aż do całkowitego wytrzeźwienia. Bo nawet niewinny spacer może zaprowadzić spożywającego do izby wytrzeźwień.
Wracałem ostatnimi czasy do domu piechotą z imprezy u znajomych, na której oprócz dobrego jedzenia był też alkohol. Wypiłem na przyjęciu kilka drinków, co skłoniło mnie oraz jeszcze kilku moich współbiesiadników do spaceru do domu. Liczyłem, że w ten sposób pozbędę się z organizmu tych alkoholowych procentów. Podczas wieczornej przechadzki staraliśmy się przemknąć ulicami mojego prowincjonalnego miasta w ten sposób, aby nie rzucać się w oczy wystającym w bramach kamienic osobnikom. Szła sobie tak nasza wesoła gromadka spokojnie i choć zdarzało się, że któryś z nas zbyt głośno dyskutował ze swym towarzyszem spaceru, to w trosce o nasze bezpieczeństwo i spokój w mieście wzajemnie się uciszaliśmy. Faktycznie byłem w stanie, który służby mundurowe zakwalifikowałyby, jako wskazujący na spożycie, ale przecież daleko mi było do kroków nieskładnych.
Zbliżałem się do domu, więc pożegnałem się ze znajomymi, i pustawą o tej porze ulicą podążałem dalej do celu. Krok miałem zdecydowany, a że było mi raczej zimno to i tak nie miałem ochoty na śpiewy i głośna rozmowę z samym sobą. Nie śledziłem węża, nie tropiłem z nosem przy ziemi, nie zataczałem się tanecznie od krawężnika do krawężnika – po prostu zdecydowanie podążałem tam gdzie czekało na mnie ciepłe łóżeczko. Skręciłem za róg ulicy i tu nagle wyrosło przede mną jak spod ziemi dwóch Panów w czarnych ubrankach oraz w jaskrawych kamizelkach z napisem wskazującym, że to oni tu strzegą porządku o nocnej porze. Starałem się ich grzecznie wyminąć, ale usłyszałem, że mam się zatrzymać oraz natychmiast wylegitymować. Zmroziło mnie, bo mam taką traumę z dawnych czasów i na widok munduru dostaję dreszczy, ale przypomniałem sobie, że przecież teraz to oni nam obywatelom wolnego państwa służą i nas bronią, więc poczułem się pewniej. I to mnie zgubiło. Odniosłem wrażenie, że powinienem zapytać o powód zatrzymania mojej skromnej osoby przez patrol umundurowany. A na dodatek jakoś tak mi się zebrało na wywód na temat wolności i praw obywatelskich. W tak zwanym „międzyczasie” z trudem, bo jakoś zaplątałem się we własnej garderobie, znalazłem jednak dowód osobisty, który przedstawiłem do wglądu organom porządku publicznego w liczbie dwóch Panów w czerni z jaskrawymi akcentami.
I tu nagle mój nastrój radości nagle się zmienił radykalnie. Ku mojemu ogromnemu zdziwieniu okazało się, że jestem z tymi panami po imieniu. To znaczy oni ze mną są zaprzyjaźnieni, bo zwracali się do mnie per – Ty. Gdy bardzo grzesznie zapytałem czy ja też mogę poznać ich imiona, bo jak widzię znamy się, ale jakoś nie mogę sobie przypomnieć okoliczności poznania. To nagle zrobiło się nie bardzo przyjemnie. Ja nagle z osoby po kilku drinkach awansowałem na pijaka, co to nie powinien się odzywać. Po chwili dowiedziałem się też, że jak się zaraz nie zamknę to wyląduję na dołku szybciej niż zdążę to nawet zauważyć. Panowie w mundurach dali mi jasno do zrozumienia, że jak się nie zamilknę to oni już będą wiedzieć, co ze mną, pijakiem zrobić. Oczywiście nie obyło się tu bez kilku grubszych słów w stosunku do mnie, których nie przytoczę, ale każdy pewnie je zna z zapisów rozmów telefonicznych polityków podsłuchiwanych przez spec służby.
Zmroziło mnie i faktycznie wyłączyłem mowę wielce skruszony. Ale zabolało mnie, bo ja naprawdę nie byłem pijany, nie byłem też awanturny tylko tak jakoś mi się zebrało na otwartość w stosunku do przedstawicieli władzy. A tu nagle taka niespodziewana reakcja z tym pijakiem, co to zaraz wyląduje w klatce do wytrzeźwienia, bo się niestosownie odezwał. A ja przecież tylko grzecznie zapytałem o powód Jego protekcjonalności i fraternizacji funkcjonariuszy w stosunku do mojej osoby.
Bardzo daleki jestem od tego żeby nie doceniać pożytecznej pracy mundurowych, co to muszą się użerać, co noc z nietrzeźwymi. Naprawdę doceniam ich zaangażowanie, ich trud i ciężką służbę. Ale mam tylko taką maluteńka prośbę o to, żeby traktować nawet pijanego, lub tak jak w moim przypadku leciuchno zaprawionego z szacunkiem. Bo przecież, choć po kilku głębszych to jednak nadal mam swoje prawa. I zasługuję nie na tego Pana Pawła, a nie od razu pijaka. Bo przecież spożyłem alkohol za cenę zawierająca wysoką akcyzę, kupiłem go w legalnym sklepie, zapłaciłem za niego podatek VAT, więc w jakieś tam części sfinansowałem istnienie państwa zatrudniającego funkcjonariuszy w mundurach. Więc proszę z większym szacunkiem do mnie oraz do innych pijących.
Komentarze