Całkiem jak Szwejk…
Postanowiłem sobie przypomnieć przygody dobrego wojaka Szwejka. Po lekturze czasami się zastanawiam jak to jest, że w zasadzie zmieniło się wszystko. Nie ma już cesarza Franciszka Józefa, bezpowrotnie minęły czasy potęgi monarchii Austro-Węgierskiej, a u nas nie brakuje dobrych wojaków Szwejków. No może nie w sensie dosłownym, bo to nie tylko żołdaki z dziewięćdziesiątego pierwszego budziejowickiego pułku piechoty, ale i wielu cywilów. Wszystkich jednak łączy jedno, ta sama poczciwość idioty – jak o dobrym wojaku raczył się kiedyś wyrazić pewien recenzent. Żebym był dobrze zrozumiany, ja nikomu -Broń Boże- nie zarzucam ociężałości umysłowej, ale czasem mam wrażenie, że ludzie od naszej polityki wygłaszają takie mowy, które są jakby żywcem przeniesione z kart książki Jarosława Haszka.
Jest pewien opozycyjny poseł, który do złudzenia przypomina mi, nie tylko swym zachowaniem, ale całą swą postawą postaci z książki. A to, co mówi jest już tylko uzupełnieniem i utwierdzeniem pierwszego wrażenia, jakie na mnie wywiera. Miałem ostatnio okazję oglądać transmisję z obrad pewnej komisji sejmowej. Poseł o którym wspominam najpierw zadawał liczne pytania, długo i namiętnie krytykował, wszystko i wszystkich… a następnie, nie czekając na odpowiedź na zadane wcześniej przez siebie pytania po prostu wyszedł z sali obrad . – Jak u Haszka – pomyślałem. Ten sam klimat. No, może nie identycznie, bo też i realia inne, ale zdecydowanie podobnie. Po wyjściu wspomnianego posła, jego rolę na obradach komisji przejęła tym razem pewna posłanka – prawa i sprawiedliwa. – Teraz się zacznie – pomyślałem, bo parlamentarzystka znana jest z tego, że ma przeważnie „ coś tam, coś tam” do powiedzenia. – To jest dowód, który przypomina mi niestety wnioski innej komisji – pierwszej komisji katyńskiej, zwaną komisją Burdenki – oznajmiła pani polityk całkowicie spokojna o swą prawość i sprawiedliwość. Kto nie wie, niech sobie sprawdzi, co to była komisja Burdenki. Ja tylko wspomnę, że według jej ustaleń za zbrodnie w Katyniu odpowiadają Niemcy.
– Jak to się stało, że osiemdziesięciotonowa maszyna zaczepiła skrzydłem o patyk. Bo patyk, ta brzoza trzydzieści -czterdzieści centymetrowa w porównaniu do konstrukcji skrzydła jest patykiem. I to spowodowało dekonstrukcję tej potężnej osiemdziesięciometrowej maszyny – raczyła stwierdzić posłanka na sejm Najjaśniejszej Rzeczpospolitej, tonem znawcy tematu. – Skąd pan bierze takie dziwne porównania? – rzekł Bretschneider z naciskiem. – Mówi pan najpierw o Ferdynandzie, a potem o handlarzu bydła. – Znikąd nie biorę żadnych porównań – bronił się Szwejk. – Niech mnie Bóg broni, żebym ja miał kogoś do kogoś porównywać! To cytat z książki. Ja słuchając wywodów niektórych posłów, podobnie jak wywiadowca policyjny Bretschneider w rozmowie ze Szwejkiem, nie rozumiem skąd oni czerpią takiae porównania. Jak widać nie tylko dobry wojak Szwejk powinien stawać przed komisją lekarską.
Komentarz