Zaparkowałem na minutkę…

Obublikował pavvel dnia

– Zaparkowała pani tak, że nie można przejść chodnikiem – usłyszałem głos mojej dziewczyny. Idąc tuż za mną usiłowała się, podobnie jak ja przed sekundą, przecisnąć obok dużego, terenowego auta. Macie czasami takie uczucie, że dosłownie ułamek sekundy przed wydarzeniem, które nieuchronnie nadchodzi macie jego wizję? Ja tak mam.

Widzę przyszłość, ale jest za późno żeby zareagować. W tym przypadku wiedziałem jak będzie. I gdy usłyszałem jak moja dziewczyna zwraca uwagę kobiecie, która zaparkowała, tarasując dosłownie cały chodnik już wiedziałem, że dojdzie to awantury.  Moja wizja się spełniła. – Przecież ja tylko na minutkę! – Wykrzyczała pani, która kierowała samochodem. – Dlaczego się pani mnie czepia? Przecież ja tylko na chwilę, a wokół tak wszyscy parkują! Niech pani zwraca im uwagę, a nie mnie! – Nakręcała się pani, zgodnie z zasadą, że na jedno słowo należy odpowiedzieć dziesięcioma. – Ja na minutkę! Ja zawsze stawiam w garażu! Bo ja mam garaż, a tu na minutkę i od razu pani mi zwraca uwagę – płynął potok słów kierowcy i jej męża, bo teraz i on w podobnych słowach strofował moją dziewczynę, która zaskoczona zmasowanym słownym bombardowanie, stała na środku chodnika przed wywnętrzającymi się na nią osobnikami.

Postanowiłem ratować moja lubą, która najwyraźniej znalazła się w potrzebie. – Przeciecz całkowicie słusznie zwróciła państwu uwagę, bo pani postawiła samochód tak, że zostało dosłownie kilkanaście centymetrów między zderzakiem a żywopłotem – powiedziałem licząc na rozsądek szanownych państwa. Pomyliłem się.  – Ale my tylko na minutkę! A tu się baba czepia! – Usłyszałem skierowane do nas słowa. –Przepraszam, jeśli na minutkę, to dobrze – powiedziała moja dziewczyna zaskoczona atakiem.  A tym czasem państwo od terenówki nakręcali się coraz bardziej. Było coraz głośniej i coraz brutalniej.

Pani się darła jakbyśmy jej dzieci siekierą mordowali, a nie kulturalnie i grzecznie zwrócili uwagę, że zastawiła wielkim autem chodnik. – Można było obejść samochód po jezdni! Znalazł rozwiązanie pan, mąż kierującej. – Będzie mitu baba zwracać uwagę! – Darła się w wniebogłosy pani. Poczułem, że oczy zalewami czerwona mgła. – Niech pani łaskawie uważa na słowa, nie żadna baba zwróciłem pani uwagę! – Powiedziałem zdałem sobie sprawę, że choć nie chcę, to już idę w stronę pani i jej męża, który nagle postanowił przyłączyć się bardziej zdecydowanie do słownego ataku na nas.

Nie wiem, co chciałem zrobić… Tak po prosu mam, że mnie ponosi… dobrze, że dzielił nas dystans kilku kroków… ten czas państwo od terenówki wykorzystali na schowanie się w klatce schodowej. – Proszę bardziej kulturalnie, bardzo pana proszę… – powiedziałem i tyle mogłem zrobić, bo pan zatrzasnął mi drzwi przed nosem. Coś tam jeszcze mamrotali o naszym wyjątkowych chamstwie, ale tylko pojedyncze słowa do mnie docierały, bo dzieliły nas stalowe, masywne drzwi. Stałem tak przez chwilę… ochłonąłem…poszliśmy dalej w swoją stronę. Samochód stał tam gdzie stał jeszcze kilkanaście minut… może więcej, nie sprawdzałem.

Tak teraz, gdy to piszę zastanawiam się czy było warto tak zareagować? Czy warte to było moich nerwów?– Nie warto, nie znasz zasady, że im większe auto, tym mniejszy rozum kierującego – powiedział kolega, któremu opowiedziałem o naszej przygodzie. Daleki jestem od generalizowania, nie podzielam opinii kolegi, ale coś w tym jest… Dlaczego ktoś, kto grzecznie zwróci uwagę musi narażać się na przykrości? Dlaczego tak trudno jest nam przyjąć krytykę? Wygląda na to, że powinniśmy przewidzieć, że szacowni państwo zaparkują tylko na minutkę, że mają garaż… i że im się nie zdarza tak parkować, tarasując cały chodnik. Może to wymaga jakiejś nalepki na szybę: parkuję tylko na chwilę…