Myśli niespokojne

Obublikował pavvel dnia

1

Pływam w beznadziejności własnej egzystencji. W chaosie codzienności.  W ustawicznym stylu dowolnym zamiatam bezradnie łapkami w zimnej, mokrej, lepkiej rzeczywistości kolejnych dni, tygodni, miesięcy, lat. Staram się utrzymać na powierzchni. Przeżyć, nie utonąć. Być. Istnieć. A może zaistnieć? Nie, to już zabawa nie dla mnie. Jeszcze walczę. Jeszcze się staram. Ale coraz bardziej mam dość ciągłej walki o byt, o istnienie, o przetrwanie. Nienawidzę tego długiego marszu przez instytucje i urzędy. Tej biurokratycznej miernoty i ich ciągłego coś ode mnie chciejstwa. A może przestać wierzgać i spokojnie pójść na dno? Tak dla świętego spokoju. Ku zadowoleniu instytucji strzegących ładu społecznego.

2

Znudzenie. Dojmująca pustka. Samotność. Idę sam już nie wiedząc, dokąd i po co. Byle iść. Każdy krok to sekunda, więc idę wolno. Aby skrócić czas oczekiwania. Tak żeby nie dojść za szybko. Aby jeszcze przez chwile nie wrócić. Bo choć nadal tam mieszkam, to tak jakby mnie już tam nie było. Wszystko jest jednodniowe. Jednorazowe. Doczesne. Z krótkim terminem spożycia. Szybko psujące. Tymczasowe. Na chwile.

3

A jeżeli mnie już nie ma? Co wtedy? Może mnie się tylko to wszystko wydaje rzeczywistością? Może to tylko wytwór mojej wyobraźni?  Może wszystko co czuje, widzę i doświadczam sam sobie wywołuję? Może to ja jestem wielkim kreatorem otaczającego mnie świata. Bo przecież wszystko postrzegam przez siebie, to dlaczego nie mogę być centralną postacią? Może to ja tu zapalam i gaszę światło? To tylko od mojej woli zależy egzystencja wszystkiego co mnie dotyczy?

4

Czasem wydaje mi się, że mnie już tutaj nie ma. Choć oddycham, jem, chodzę, siedzę, czytam, pisze, oglądam czy śpię, choć to wszystko jest – to prawdziwego mnie w tym wszystkim już dawno nie ma. Snuje się ulicami bez większego celu. Idę wolno, bo nie mam do czego i dokąd się spieszyć. Wszystko wokół mnie gna na złamanie karku, a ja wolno, spokojnie w całkiem moim prywatnym tępię. Bo mnie z światem pośpiechu już nic nie łączy, bo mnie tu już nie ma. Lubię się tak zanurzać w ten ludzki nurt zabiegania. Lubię jak opływa mnie ludzki pośpiech. I choć wydaje mi się to tak idiotyczne, tak prymitywne to jednak nadal mnie to bawi na swój pokręcony sposób. Sprzedawcy w sklepach, ludzie na ulicach, w kawiarniach, w biurach, w autobusach, w parkach. Zanurzam się co dnia po kilka godzin w tym egzystencjonalnym pośpiechu. Czasem nawet wydaje mi się, że chcę czegoś chcieć, ale już po chwili wszystko na nowo staje się mi obojętne.

5

– Jesteś kapitanem swojego okrętu – słyszę często. No proszę i oto jestem. Tak jak wszyscy chcieliście. Dopasowałem się. Stoję dumnie w drewnianej bali pod narodową flagą dumnie powiewającą na maszcie.  Macham zawzięcie jednym wiosłem starając się wypłynąć na szersze wody życiowego sukcesu. Staram się nawet czasem zapomnieć, że nigdy nie trzeba zgadzać się z tłumem, nawet jeśli ma rację. Robię co w mojej mocy. Tak to ja, naprawdę staram się wpasować w społeczeństwo. Ale z jakiś powodów nie mogę tego zrobić. Tak było zawsze. Ja po prostu tu nie pasuje.