Fleksitarianin z przypadku

Obublikował pavvel dnia

Jestem fleksitarianinem. Tak drogi czytelniku. Nie chciałem nim być, nie wiedziałem, że nim jestem, a jednak nim jestem. A jak już nim jestem, to postanowiłem być z tego faktu dumny i zadowolony. Odkryłem też że przez większość mojego życia byłem fleksitarianinem i nawet o tym nie wiedziałem. W mrocznych czasach dzieciństwa, w okresie słusznie dawno minionym, za lat młodzieńczych, w nowej Polsce, w pierwszej pracy i na kolejnych szczeblach kariery, w korporacji, w firmach rodzinnych i na państwowych posadach, podczas prowadzenia własnego biznesu, w trzeciej Rzeczpospolitej i w tej czwartej, przez wszystkie te lata byłem mimowolnym fleksitarianinem. I co gorsza nie zdawałem sobie z tego sprawy.

Ale przyszedł ten dzień objawienia. Pewna pani z telewizji oznajmiła podczas programu kulinarnego, że jest fleksitarianką. Nie żebym od razu zareagował na to kulinarne wyjście z szafy (Coming out – dla tych co nie mogą bez angielskiego), bo przecież nie wiedziałem nawet, co to takiego. Ale po zgłębieniu tematu doszedłem do wniosku, że byłem i jestem zajadłym fleksitarianinem. Od razu wszystkich uspokajam, że nie wstąpiłem to religijnej sekty, nie postanowiłem zmieniać świata za pomocą przemocy (przynajmniej na razie), nie mam dziwnych zapędów erotycznych ani nie studiuję dziwacznej idei politycznej.

To pani z telewizji odkryła we mnie fleksitarianina, a raczej nazwała to co było nienazwane. Opadły mi łuski z oczu i ujrzałem świat inaczej, do moje życie kulinarne chmurne i durne nagle nabrało kolorów, bo mogłem je nazwać, zaszufladkować. Mogłem przyłączyć się to tych znanych i lubianych, ba nie tyle mogłem, co odkryłem, że jestem im równy przynajmniej w sposobie żywienia. Mam jedną wspólną cechę (dobra, po za oczywistymi z racji gatunku i rasy) z tymi, co to w telewizji ukazują mi sens i cel życia.

Ale nie tylko moja skromna osoba w tak przypadkowy sposób odkryła, kim naprawdę jestem. Ta która uprzytomniła mnie z ekranu również przez zbieg okoliczności odkryła, kim jest naprawdę.     – Dowiedziałam się przez przypadek, że całkiem nieświadomie i to już kilka lat temu zostałam fleksitarianką. O co chodzi? Otóż mięso jem sporadycznie. W zasadzie mogłabym się bez niego obyć, ale wegetarianką nie śmiałabym się nazwać, bo jednak czasami mam ochotę na trochę mięsnego białka: na kurczaka z grilla, pieczoną rybę czy nawet chudego tatara. Nachodzi mnie może raz w tygodniu. I tyle wystarczy żeby stać się fleksitarianinem. Nigdzie o tym wcześniej nie słyszałam, ale teraz okazuje się, że zupełnie intuicyjnie stosuję ponoć najzdrowszą dietę świata – przeczytałem na blogu kingarusin.bloog.pl we wpisie zatytułowanym Seksi Fleksi.

Jakaż bliska jest mi twoja filozofia Kingo Rusin! Ja mam tak samo. Mnie też przypadek uświadomił. To dzięki tobie wiem, że moja dieta ma teraz sens.  Przecież ja podobnie całkiem nieświadomie i to już kilkadziesiąt lat temu zostałam fleksitarianinem. Mięso jadam sporadycznie. Wołowiny nie widziałem już… nie pamiętam od kiedy. No dobrze, nie tyle nie widziałem, bo mogę na nią popatrzeć w sklepie, co nie smakowałem, ale smaku też nie pamiętam. Szczególnie w ostatnich latach stałem się ortodoksem w swej nowo nazwanej diecie. Czasem coś tam chapnę mięsnego. Skrzydełko z kurczaka. Czasem trochę wieprzowiny, jeśli jest akurat w promocji. Czasem rybę, gdy kończy się jej w sklepie okres przydatności do spożycia. W zasadzie obywam się bez mięsa, ale wegetarianinem nie śmiałbym się nazwać, bo jednak czasami mam ochotę na trochę mięsnego białka. Jednak moja codzienna dieta to przede wszystkim warzywa i czasem owoce. Nie powiem, czasami (no dobrze przeważnie) mam ochotę na: kurczaka z grilla, pieczoną rybę czy nawet tatara, ale to dla mnie za drogie, więc pałaszuje ziemniaki lub sałatkę.

I choć zostałem fleksitarianinem z przypadku – podobnie jak znana prezenterka – to teraz odczuwam radość i wzruszenie, że intuicyjnie stosuję ponoć najzdrowszą dietę świata. Odczuwam też wdzięczność, bo przecież do niedawna myślałem, że nie jadam mięsa częściej, bo mnie na nie zwyczajnie nie stać, a tu proszę jest inne wytłumaczenie. I to, jakie eleganckie. Jakżeż modne i jakie subtelne. Jestem fleksitarianinem i jestem z tego dumny, bo inaczej byłbym tak pospolicie biedny.