Mam szare dni

Obublikował pavvel dnia

– To zaczęło się przed trzema laty – mówił powoli, tak jakby każde słowo wypowiadał z wielkim bólem. – Na początku było tylko zamieszaniem w głowie. Nawet nie bolało. Po prostu zapominałem o czymś. Nie było mnie tam gdzie powinienem być lub z nagłego przymusu musiałem wyjść, choć wiedziałem, że tego robić nie powinienem. Było dziwnie, ale wtedy nie zdawałem sobie sprawy jak bardzo się to we mnie rozrośnie.

Teraz nie jest to już tylko małe dziwactwo, takie jak to wielokrotne wracanie do dobrze zamkniętych drzwi w celu sprawdzenia czy na pewno są zamknięte. Teraz to złożony stan, który doprowadził mnie w zaułek bez wyjścia i drogi powrotnej. Teraz mam inne objawy i inne problemy. Nie mogę wstać przez kilka dni z łóżka, po czym nagle czuje nieodpartą potrzebę natychmiastowego wyjścia z domu i dodatkowo nie mogę do domu wrócić przez wiele godzin, bo jest we mnie strach przed tym powrotem. Nie do końca mogę sprecyzować, czego się boje, to taki strach bez racjonalnego powodu. On po prostu jest we mnie i już.

Mam takie szare dni, w których boje się w zasadzie wszystkiego. Kroków na schodach. Stuków za oknem. Listonoszy, policjantów, innych mundurowych, zwykłych ludzi na ulicach. Z równym natężeniem boje się samotności, co i tłumów na ulicy. Boje się listów, dzwonków telefonów i pukania do drzwi. Boje się nocy, poranków, dnia i wieczora. Boję się, że zabraknie i że mam czegoś nadmiar. Boje się czytać a następnego dnia czytam obsesyjnie, bo dręczy mnie przekonanie, że nie zdążę wszystkiego przeczytać. Oglądam godzinami filmy, seriale czy zwyczajnie tylko telewizje, ale nadchodzą takie dni, że nie mogę tego znieść i tylko leże w ciszy, której i tak przecież się boje.

Nie jadam przez kilka dni, by potem obżerać się do wyrzygania. Pije…, tak tylko pije regularnie. Z klinicznym wręcz umiarem i aptekarskim dozowaniem. Wtedy tylko, na kilka chwil strach odpuszcza i mniej mnie boli. Świat staje się znośniejszy, prostszy i jakby weselszy. Z farmakologii zrezygnowałem zupełnie, bo przecież jak ktoś jest bez ubezpieczenia to jest poza nawiasem społeczeństwa i opieka zdrowotna mu nie przysługuje. Strach nie pozwala pracować, bez pracy nie mam pieniędzy, bez pieniędzy nie ma leków, bez leków nie ma zdolności do pracy. Zamknięty krąg przyczyn i skutków.

Ostatnio nieczęsto miewam gości. Bieda jest jak zaraza. Rzadko, kto chce mieć z nią styczność. Odkąd stałem się niewypłacalny, krąg moich znajomych raptownie się zmniejszył i teraz starczy mi palców jednej ręki żeby ich wszystkich policzyć.

– Samotność mnie przytłacza – powiedział ze smutkiem, po czym wstał i zaczął powoli jakby w zwolnionym tempie zakładać na siebie płaszcz. Z namaszczeniem i z wielką starannością zapinał każdy kolejny guzik. Potem włożył czapkę, rękawiczki, szalik – im też poświecił jak się wydawało nazbyt długą chwile czasu układając je i dopasowując po wielokroć. – Zadzwonię jak będę w lepszym miejscu – powiedział zapięty i otulony, po czym odwrócił się na piecie odszedł. I teraz ja się zacząłem się bać.


Komentarz

  1. Reply~Lucy
    samotność chyba każdego przytłacza, a tych samotnych między ludźmi jeszcze bardziej