Teraz i dawniej

Obublikował pavvel dnia

W domu moich byłych już dziś teściów na kominku, na eksponowanym miejscu, stała oprawiona w ozdobne ramki rodzinna fotografia. Zdjęcie wykonane przez profesjonalnego fotografa. Zrobiono je w czasach, kiedy ja już byłem a przynajmniej formalnie byłem, częścią tej rodziny. Zdjęcie przedstawiało upozowanych rodziców żony, moją żonę oraz jej brata. Tuż obok dużego rodzinnego portretu stało, postawione tam przez moją małżonkę, malutkie moje zdjęcie.  Tak się jakoś dziwnie wielokrotnie działo, że mój maciupci portrecik, to moje zdjęcie legitymacyjne oprawione w tanie ranki, raz za razem z niewiadomych przyczyn i w niewytłumaczalny sposób trafiało za to duże rodzinne zdjęcie. I to chyba dużo mówi o moim małżeństwie.

Tak sobie stałem uwieczniony na zdjęciu tuż za wielkim portretem rodzinnym. Podziwiając oczami z fotografii szary kartonowy tył ramki. Byłem tylko dodatkiem od początku niechcianym. Takim, co to właściwie jest a nie jest rodziną. Bo przecież zięć to nie rodzina.

Nie wiem, dlaczego o tym teraz myślę. Może dlatego, że moje życie zatoczyło koło i znów znalazłem się w tym samym miejscu co wiele lat temu? Może przez informacje o odwiedzinach mojej byłej w tym mieście? Może przez to przypadkowe zdjęcie, które znalazłem wśród książek a na którym byliśmy oboje? A może tak już jest na starość, że wspomina się przeszłe dni? Teraz w tym miejscu nachodzą mnie coraz częściej ciemne myśli. Takie miejsce. Tako czas.

Przygnębia mnie to miejsce. To miasto. Ta ulica. Tu nigdy nie było zbyt pięknie, ale przynajmniej latem to jeszcze jest znośnie. Najgorszy czas jest teraz. Jesień z tą obezwładniającą burością wyostrzyła tylko to, co tu brzydkie. Jesień i zima w takich miejscach ja to powinna być zakazana.

Te dziury w chodnikach. Odrapane ściany kamienic. Szarość pomieszana z żółtawo rudym kolorem ścian. I dlaczego jak już coś jest przy tej ulicy odnowione to tylko do wysokości pierwszego piętra?  Jest tu też kilka nowych budynków, ale na tej ulicy nawet nowe wygląda na stare. To wszystko mnie dobija. I myśli i to miejsce z założenia nie dla mnie. A moje tylko z konieczności. Ale podobno do wszystkiego można się przyzwyczaić.

 

 

“nie zostało po mnie niczyje prawdziwe wspomnienie” – Marek Hłasko