7 lipca 2016, piątek
Wszyscy mówią: nic się nie stało, nikt nie umarł, ludzie się schodzą i rozchodzą. Może ludzie tak mają. Nie znam wszystkich ludzi, możliwe że maja inaczej jak ja. Co mnie do tego. Ja tam nie wiem, nie siedzę w czyjeś głowie, w czyjejś duszy. Dla mnie ważne to co moje. Ja mam zupełnie inaczej niż wszyscy.
To już cztery lata a mnie boli jakby to było wczoraj. Pewnego bólu się nie zapomina, on zmienia nas na zawsze. Wiem że nigdy nie zapomnę, ale wiem też że pewnego dnia obudzę się i stwierdzę, że już tak strasznie nie boli. Może tak kiedyś będzie, ale jeszcze nie teraz.
Nie za szybko. Powolutku. Nie za szybko. Nie za wolno. Krok za kroczkiem. Idą ku zapomnieniu. Wiem że to kiedyś nastąpi. Wszystko się pozaciera. Nie będę pamiętał. Uśnie we mnie ból i tęsknota. Ale jeszcze nie teraz. Jeszcze idę nie widząc celu. Nie wiem czy te które spotkam na swojej drodze pomogą czy wręcz przeciwnie spowodują że dłużej będę pamiętał. Wszystko co robiłem podyktowane było miłością. Nie na wiele się to zdało. Doprowadziło to do bólu i cierpienia. Nikt nie jest temu winien. Tak się po porostu stało.