Kult zajętości
– To naprawdę dziwne. Już od świtu ktoś coś ode mnie chce – powiedział bawiąc się pustym kieliszkiem. – Jak tylko otworze oczy słyszę lub czytam w przychodzących na telefon wiadomościach o kolejnych bardzo istotnych niestety nie dla mnie zadaniach. Czemu na Boga nie mogę się wyspać do południa i obudzić z myślą, że przede mną dwa tygodnie, może miesiąc, rok spokoju od pilnych zadań?
– Nigdy tak nie jest, bo jeśli nie dostaje nowych zleceń od tych, którzy mogę to robić, to wzywa mnie do działania wewnętrzne poczucie obowiązku. Tak czy inaczej nie mam od rana do wieczora spokoju. Zawsze jest coś do zrobienia. Tylko oczy otworze, sięgnę po telefon a tam już wiadomość, że bardzo pilnie ktoś potrzebuje mnie abym coś zrobił. Mam takie wrażenie, że ludzie wyczekują mojej aktywności w sieci i jak tylko wychynę łepek pokazując, że jestem, to od razu do mnie piszą z ważnych powodów.
– Takie mam z tym utrapienie. A wiem, że nie tylko ja jestem zajęty całymi dniami. Ale jakoś tak jest, że moje nieszczęście jest dla mnie ważniejsze niż nieszczęść innych. W tych sprawach jestem egoistą. Nie rozumiem tego kultu zajętości. Czy naprawdę wszyscy musimy biegać jak mrówki od ranna do wieczora? Ja wiem, pewna cześć mojej pracy jest zarobkowa, więc nie marudzę, robię co muszę zrobić. Jak każdy muszę mieć, za co jeść i gdzie spać. Ale nie mogę się pozbyć myśli, że sporo czasu, który poświęcam na pracę lub coś z nią związanego zwyczajnie marnuje. Życie przepływa przez palce. To jest ten czas, którego mi nikt nie zwróci jak już będę stary i nie będę miał sił by pracować, ale też żeby po prostu w pełni żyć.
– Myślę, że przez długie lata mojego dotychczasowego życia dostatecznie dobrze wypełniłem narzuconą umowę społeczną. Byłem dobrym i pilnym uczniem. Przedszkole, podstawówka, szkoła średnia, studia. Potem praca przez wiele lat. Dobrze wypełniałem i nadal w pewnym sensie wypełniam swoje obowiązki wobec społeczeństwa. Jednak nie mogę tego robić przez całe życie. Mnie się też coś od tego życia należy. Najwyższy czas nieco zwolnić. Nie być cały czas w biegu i w panice czy ze wszystkim uda się zdążyć. Potrzebuje trochę zasłużonego lenistwa bez obowiązków.
– To nie jest marudzenie na tak a nie inaczej zorganizowany świat. To jest tylko stwierdzenie faktu, że ja ciągle coś robię ewentualnie czekam na to żeby cos zrobić. Niby mam dużo czasu wolnego, bo nie muszę pracować tak dużo jak inni, ale mam wrażenie graniczące z pewnością, że ja wciąż żyje pod presją. Bo przecież nigdy nie wiem, kiedy dostane jakiś bardzo ważne zadanie, które muszę już zaraz wykonać. Oczywiście to zadanie dla mnie nie jest tak ważne jak dla innych, co nie zmienia faktu, że muszę je wykonać.
– Polej jeszcze jednego – zarządził.