Życie w czasach zarazy
Poszło mi nie tam gdzie trzeba. Zachłysnąłem się wódeczką. Rozkaszlałem się po całości. A mój gromki kaszel słyszalny był już po chwili w całym bistro. A to przecież publiczne miejsce. Ludzie w panice zaczęli odchodzić ode mnie jak od potencjalnego epicentrum zarazy. Nie ma teraz lekko. Trzeba uważać gdzie się kaszlnie, czy pociągnie noskiem, bo jak ludziska zauważą mogą zatłuc sztachetami na śmierć. – Chłop ci u nas ciemny jest – cytując klasykę. Czytaj więcej