W pełni pesymistycznie po wakacjach
Wróciłem do mojej nijakiej prowincji z wakacji nad polskim morzem. Pierwsze, co dziś zrobiłem to włączyłem komputer i przeczytałem komentarze czytelników do moich tekstów. Czyli zrobiłem to, co zawsze sobie obiecuje, że nie będę robił a co zawsze czynie.
Wśród wielu cennych rad i wskazówek, jakie otrzymuje od czytelników znalazł się też jeden wpis, w którym autor wyraża swoje wielkie oburzenie tym, że tytuł mojego bloga, czyli dziennik pesymistyczny nie w pełni oddaje to, co się na tych stronach znajduje. Że jest za mało pesymistycznie podobno. Jeśli tak jest to z pewnością zadowoli tego czytelnika to, co przeczyta poniżej.
Ten wakacyjny wyjazd uświadomił mi, że faktycznie nie można być optymistą mieszkając w Polsce. Bo po pierwsze w naszym kraju nie ma już dróg. Występują one tylko czasami, ale chyba tylko po to żeby przypominać, że tak w zasadzie ich nie ma. Jazda po polskich drogach to prawdziwy koszmar. Samochodem rzuca jak piłka po wybojach, dziurach i koleinach. I nie ma, co liczyć na to że coś się w tym temacie zmieni. Jeśli nie można było przez tyle lat wybudować drogi że stolicy nad morze to nie wybudujemy już jej nigdy. Jeśli nawet wybudujemy początek drogi to w czasie, gdy będziemy budować jej koniec, początek tejże już nie będzie istniał.
Po drugie: na tych drogach szaleją ludzie, którzy chyba z braku wojny nie mogąc wykazać się odwagą rzucając się z szabla na czołgi swoją frustracje wyładowują w samochodach. Zuchy te z braku możliwości chwalebnej śmierci wojennej wyładowują swoją ułańską fantazje, jako kierowcy mknąc w swych samochodach po śmierć. Wyprzedzając na trzeciego bez cienia strachu na twarzy jadą naprzeciw innym niosąc śmierć i zniszczenie. Za nic mając tych, którzy chcieliby jeszcze chwile poobserwować ten padół łez. Nie zmienią ich zakazy i kary oni już tacy są i taki zginą.
Po trzecie: do łez doprowadzają mnie kelnerzy, którzy nie potrafią podać posiłków w właściwej kolejności. Nie ma w Polsce już kelnerów takich prawdziwych, jakich się w filmach widuje. A ci nieliczni w bardzo, bardzo drogich restauracjach to jakiś skansen tylko. Teraz chłopaczek w drogiej i polecanej w przewodnikach knajpie przy głównej ulicy gdańska potrafi podać do stołu klientowi jednocześnie: przystawkę, pierwsze danie, drugie danie oraz deser i kawę. Chłopaczek bo przecież nie kelner. A na moje żale odpowiada, że kuchnie miała to wszystko gotowe więc przyniósł. I widać na jego twarzy, że on naprawdę nie wie, dlaczego ja się wściekam. Szkoda tego szlachetnego zawodu, który w Polsce zanikł bezpowrotnie.
Po czwarte: nie będzie już w Polsce gdzie wypocząć, bo jeśli właściciele domków letniskowych wyrzucają śmieci wprost do zalewu wiślanego to jego los jest przesądzony. O przepraszam nie tak od razu wyrzucają te śmieci. Najpierw zaradni właściciele kopią doły, potem do nich rzucają to, co letnicy w swej naiwności wyrzucili do koszy przeznaczonych na odpadki a następnie doły ze śmieciami zasypywane są piaskiem. I już mamy kilka metrów mierzej wiślanej wyrwane zalewowi. A na nich budowane są następne domki dla letników. Taki u nas zaradny naród.
Miało być pesymistycznie, proszę jest… A mogę tak bez końca i na pewno będę.