Kwiatek w kieszeni
Pamiętam jak przez pół miasta niosłem dla Ciebie zerwany w parku kwiatek. Taki zwyczajny miejski kwiatek, jakich wiele na miejskich klombach. Tak mnie naszło z tym kwiatkiem. Taki imperatyw się we mnie zrodził, że mam go zerwać z tego miejskiego trawnika i do Ciebie, dla Ciebie, go zanieść. Tak się to we mnie zagnieździło, że to będzie dobre. Tak przecież pojmowałem miłość, że ja z tym kwiatkiem przez całe miasto do Ciebie. No, już dobrze, wiem, przez pół miasta. Tak do Ciebie. Tak żeby było miło. Tak żeby Ci było przyjemnie. Żeby pokazać sobie i Tobie jak bardzo Cię kocham.
Niosłem ten kwiat w kieszeni kurtki. Jechałem z nim autobusem. Byłem z nim w barze i tak gdzie następnie piłem z nimi późno w nocy chowając się przed policją. W konspiracji, bo jak powszechnie wiadomo tu w kraju nadwiślańskim nie wolno pić publicznie alkoholu. Widok osobnika pijącego piwo czy wino w publicznym miejscu mogły doprowadzić do śmierci małych dzieci. Bluzgać można publicznie. Pluć na ulicy można, ale napić się alkoholu z przyjaciółmi na parkowej ławce to już nie można. A jak nie wolno, to ja z tym kwiatkiem w kieszeni piłem z kolegami w ciemnym miejscu żeby ludzie a tym bardziej mundurowi tego nie dostrzegli i nie ukarali za niecny występek.
Piłem, rozmawiałem, śmiałem się i myślałem o Tobie. Bo ja zawsze o Tobie myślałem i nadal o Tobie myślę. Myślałem o tym, że już niedługo do Ciebie wrócę. Ten kwiatek przyniosę. I może Ty się do mnie uśmiechniesz. Będziesz szczęśliwa. Wracałem w upojeniu do Ciebie z tym kwiatkiem w kieszeni. Wymięty. Zmarznięty. Pijany. Zmartwiony, bo bez Ciebie. I radosny, bo do Ciebie. Jechałem. Szedłem. Wracałem do domu. Do Ciebie. Do nas.
Zabrakło mi sił. Przysiadłem na chwile na ławce. Ale chciałem wrócić. Bo z Tobą było najlepiej. Bo tylko Ty się liczyłaś. Bo cały czas to Ciebie chciałem wracać. Bo tylko przy Tobie byłem szczęśliwy. Bo to był sens tych powrotów. I ja z tym kwiatkiem z kieszeni schowanym wracałem by powiedzieć jak bardzie cię kochanie ajlawju. Jak bardzo werymuch. Ja musiałem do domu, choć przecież mogłem zostać i pić dalej z towarzystwem. Nie było przymusu. Choć może i był? Bo ja zawsze wracałem do Ciebie.
A Ty pewnie nawet tego kwiatka nie pamiętasz, co ja go tak przez noc zimna i wrogą w kieszeni niosłem. Przyjęłaś go wtedy ode mnie nawet na niego nie patrząc. Ty tylko tak, że „ładny” i już o nim nie myślałaś. Szybko zapomniałeś. A ja go tak w kieszeni przez noc… bo dla Ciebie go niosłem.
Teraz straciłem wszelką nadzieję, pozostały mi już tylko złudzenia. Choć tego kwiatka pewnie nie pamiętasz, to pamiętaj, że ja kochałem i nadal kocham. I nadal do Ciebie wracam. Każdej nocy z kwiatkiem w kieszeni.