Nie ma Cię już ze mną od ponad roku. A ja nadal, każdego niemal dnia, ulegam złudzeniu, że wyszłaś z domu tylko na chwile i zaraz zapewne wrócisz. Ciągle czekam w nadziei, że ponownie usłyszę Twoje kroki na schodach a potem chrobot klucza w zamku.
– Mówisz, że to moja wina, że to ja do tego doprowadziłem. Może i tak właśnie jest. Ale ludzie tak już mają, że do każdego czynu potrzebują impulsu, który spowoduje ich działanie. Czasem taki impuls powoduje działania a czasem jak w moim przypadku powoduje stan totalnego zniechęcenia życiem. Takiego nic nie robienie, bo przecież nic już nie warto robić. Pozostanie już tylko trwanie w stuporze. Może i mam naturę destrukcyjną. Nawet bez tego „może”. To pewne, że taką mam naturę. Ale nawet ja, z tym moim wiecznym pesymizmem, musiałem przezwyciężyć instynkt samozachowawczy. Coś mnie zmusiło to tego, że stało się to co się stało. Przyznasz, że musiało być coś, co spowodowało taki powolny rozpad mojego życia. To nie stało się tak samo z siebie. Coś musiało to zapoczątkować. I tak właśnie było. A pamiętasz, kiedy to było? Czytaj więcej