Drogie państwo biednych ludzi

Obublikował pavvel dnia

– Na tym świecie pewne są tylko śmierć i podatki – rzekł mój przyjaciel cytując dawno zmarłego amerykańskiego polityka. – Ja na ten przykład – kontynuował wypowiedz – zarabiam miesięcznie niewiele ponad 250 złotych, a i tak dowalili mi podatek.  Ledwo wiąże koniec z końcem a jeszcze muszę utrzymać z tych marnych groszy urzędników, polityków, całe to państwowe tałatajstwo – żalił się przyjaciel, którego spotkałem na ulicy.

Wiedząc, że na trzeźwo nie damy rady dogłębnie omówić tego tematu zaproponowałem kontynuowanie rozmowy w bardziej przyjemnym miejscu, to jest w pobliskiej knajpie. Tu na ulicy śnieg i mróz, a tam przyjemnie ciepło i sucho – przekonywałem.– Zapraszam, ja stawiam – uprzedziłem obawy przyjaciela. Ten radośnie skinął głową na znak akceptacji i już po chwili wchodziliśmy do znanego nam wnętrza. – Pani Kasiu, dwa setuncie, popychacz i coś na ząbek – zaordynował przyjaciel otrzepując ze śniegu ściągniętą z głowy futrzaną czapkę uszatkę. Usiedliśmy przy barze obserwując w zamyśleniu panią Katarzynę, która że znawstwem i aptekarską dokładnością nalewała dla nas życiodajny płyn do kieliszków. – Czytałeś, że te osły z PO i PSL odrzuciły w sejmie projekt dotyczący podniesienia kwoty wolnej od podatku? – zapytał mój towarzysz, gdy tylko wypiliśmy po pierwszej pięćdziesiątce. – Tak, słyszałem, syty głodnego nigdy nie zrozumie – skwitowałem. – Podatek płacą teraz i zapłacą w przyszłości nawet ci, którzy zarabiają zbyt mało, by się utrzymać na godnym człowieka poziomie życia – dodałem.

– Działanie tego rządu jest w najwyższym stopniu niemoralne i zarazem sprzeczne z elementarnym poczuciem sprawiedliwości społecznej – rzekł wyniosłe przyjaciel. Miałem nieodparte wrażenie, że gdzieś już takie, lub podobne słowa słyszałem lub czytałem, ale nie chciałem przerywać. – Chora jest taka sytuacja, w której państwo pobiera daniny od dochodów, które nie pozwalają na pokrycie wydatków na żywność i opłaty za mieszkanie – kontynuował przyjaciel. Gestem, bo nie chciałem żeby zgubił wątek, zaproponowałem żebyśmy wypili pozostałe conieco. Tak, też i zrobiliśmy.

Mimo moich starań zapadło milczenie. Bo co było mówić. W Polsce można nakładać podatki nawet na osoby żyjące w skrajnym ubóstwie i jak widać nikomu z rządzących to nie przeszkadza. W życiu szaraków pewne są tylko śmierć i podatki. Ja tam nawet nie spodziewałem się, że projekt podniesienia kwoty wolnej od podatku do poziomu zależnego od dochodów potrzebnych do zapewnienia minimum egzystencji przejdzie w Sejmie. Wiedziałem, że politycy nie popuszczą i nie odetną się od najlepszego źródła dochodów. Bo i po co mieliby to zrobić?

– Pani Kasiu, jeszcze raz to samo, dwie setki – zamówiłem, przerywając milczenie i wyrywając przyjaciela z zadumy. – Wiesz, jak ja bym dorwał któregoś z tych polityków czy urzędników, to dałbym im te moje zarobione 250 złotych i kazałbym tym (i tu padło wiele słów obraźliwych, niecenzuralnych, uwłaczających godności oraz szargających opinie) przeżyć za to przez miesiąc –wyrzucił z siebie przyjaciel, po czym wypił nie czekając nawet na moje towarzystwo. – Ja bym im (tu wymienił kilka rzeczy, które spokojnie można by uznać za groźby karane). – Państwo to nie jest tania rzecz – zakończył już nieco łagodniej. Wtedy przypomniałem sobie, że gdzieś czytałem, że w tym roku na utrzymanie prezydenta wydamy 175 milionów złotych. To o 1,4 procent mniej, niż w zeszłym roku. Faktycznie, to nie są tanie rzeczy – jak mawiał klasyk.

cdn.