Koniec bez nagłych zmian

Obublikował pavvel dnia

– Co byś zrobił gdybyś dowiedział się, że pozostało Ci tylko dwa tygodnie życia – zapytał mnie przyjaciel odrywając się od czytania gazety. Pytanie miało związek z artykułem, a ja odpowiedziałem mu coś zdawkowego w stylu: chciałbym przeżyć ostatnie chwile jak najbardziej intensywnie. Pytanie powróciło do mnie, gdy leżałem bezsennie czekając na świt. No i teraz już wiedziałem jak przeżyłbym te ostatnie dwa tygodnie życia. Po prostu, nie zrobiłbym nic innego niż to co robiłem i robię do tej pory. Nic bym nie zmienił i to nie tylko, dlatego, że mnie na zmiany nie stać w sensie finansowym, lecz także, dlatego że nie widzę takiej potrzeby.

Żyje z dnia na dzień i nie bardzo chciałoby mi się coś zmieniać w obliczy ostateczności. Trochę z wrodzonego lenistwa, a trochę z poczucia beznadziejności takich zmian. To moje istnienie powolne, bez pośpiechu, chaotycznie, bez planów na przyszłość jest w zasadzie dość miłe. Stres już prawie wyparłem i tylko czasami przypływa do mnie z kolejnymi listami czy telefonami. Każdy dzień jest inny i zaskakujący, i choć w zasadzie bardzo podobny do poprzedniego to przecież nie dokładnie taki sam. Mam swoje książki, swoje zwierzątko, swoje pisanie, swój własny realny i nierealny świat i chciałbym żeby taki pozostał do końca.

Nie mam potrzeby nagłych zmian tylko, dlatego że raptownie pojawiłaby się granica mojej egzystencji. Nie pojadę w podróż dookoła świata, żeby nadrobić stracony czas, żeby zaliczyć to co nie widziałem. Nie zrobię czegoś ryzykownego, czego nie zrobiłem do tej pory. Pomijając fakt, że to absolutna abstrakcja, bo i tak nie mam funduszy na wypad choćby nad najbliższą rzekę a co dopiero nad polskie morze lub nad ocean. Nie mam potrzeby zmian. I choć rozważam czysto teoretycznie, to jednak taka diagnoza mojego myślenia przynosi mi ulgę i spokój.

Gdyby pozostało mi tylko dwa tygodnie życia to zapewne tak jak każdego dla wstałbym rano by zrobić to co robiłem do tej pory przez ostatnie trzy lata. Nie spieszyłbym się. Nie starałbym się opóźniać nadchodzącego kresu, tylko trwałbym w bierności i żył jak dotychczas. Nie odczuwam potrzeby celebry własnego końca. Koniec do koniec i nic więcej. A że każdy dzień może być przecież ostatnim, to nie mam potrzeby czegoś zmieniać tylko, dlatego że koniec jest bliski.