Pomiędzy
Kolejny świt. Otwieram oczy i ponownie dociera do mnie, że żyje. I tak każdego dnia. Wstaje. Ile to trzeba energii z siebie wykrzesać żeby podnieść się z łózka? Dobra stoję. Teraz pierwszy krok, który jest zarazem testem na to, co mnie dziś zaboli. Bo jak powszechnie wiadomo powyżej pewnego wieku to, że coś cię zaboli jest wiadomym znakiem tego, że żyjesz.
Tak, żyje. Oddycham, jem, chodzę, wychodzę z domu i wracam do domu. Do miejsca, w którym mieszkam i które nazywam dla uproszenia domem. Należy dodać, że do życia napędza mnie codzienna dawka chemii, która stymuluje mój mózg i podtrzymuje mnie no tyle, że mogę powiedzieć, że funkcjonuje w miarę dobrze.
Każdego dnia wychodzę z domu by przemierzyć miasto wolnym krokiem. Moje spacery poza oczywistym powodem rekreacyjnym mają też swój drugi cel. Każdego dnia odwiedzam miejsce, które mam nadzieje kiedyś nazywać domem. Na razie jednak przypomina to bardziej skrzyżowanie placu budowy z miejscem, które pośpiesznie opuścili dzicy lokatorzy. Lubię te moje niespieszne wprawy przez miasto, bo mogę spokojnie pomyśleć. A jest, o czym myśleć. Sporo się ostatnio wydarzyło.
Jednak to nie jest prawdą, że w chwilach ostatecznych całe życie przelatuje tysiącami obrazów przed oczami. Raczej przyrównałbym to do zgaszenia światła w pokoju. Po przekroczeniu pewnej granicy, na progu tego, co zwykło się nazywać wiecznością, wszystko przestaje istnieć. Czarna dziura. Nic a nic. Tylko ciemność.
W moim przypadku nie zaszedłem oczywiście aż tak daleko, bo inaczej bym się tu nie wywnętrzał. Powiedzmy jedynie tyle, że byłem dość blisko żeby móc napisać, co widziałem i co czułem. Tak wiele się zmieniło a przecież tak niewiele. Jestem. To najważniejsze. Niewiele brakowało a mogło być inaczej. Ale jest jak jest. Naprawili mnie i znów mogę powiedzieć: jestem. Żyje. Może to nie najlepsze życie, ale wygląda na to, że jedyne, jakie jest mi dane.
Tak, po raz kolejny niewiele brakowało a wszystko zakończyłoby się w sposób dramatyczny. Ale trafiłem w miejsce, w którym fachowo mnie – jak już wspomniałem – naprawili. Po tej kuracji mam nieodparte wrażenie zawieszenia między światami. Nie jestem do końca tu i teraz. Wszystko zdaje mi się tylko filmem, w którym odgrywam coraz to inne role. Nie wybieram się na drugą stronę, ale też nie bardzo wiem, co miałbym zrobić z tym moim tu i teraz. Jestem pomiędzy. Spaceruje pomiędzy.